Mimo że uwielbiam filmy Allena, to te, z akcją w latach dwudziestych, nie wszystkie rzucają mnie na kolana. Na przykład "Słodki drań" jest wg mnie typowym średniakiem, którego ratuje świetna muzyka i dobre kreacje aktorskie. "Strzały..." mają parę podobieństw pod względem stylistyki filmowej. Sam Woody w nich nie występuje, a "przezabawnych" scen także nie jest wiele. Właściwie tylko na końcu, ostatnia scena jest naprawdę interesująca i zabawna. Szkoda że cały film nie został w takim klimacie zrealizowany. Historia jest niezła, ale przedstawiona trochę bez życia.
Z plusów niewątpliwie obsada, a w szczególności podobała mi się Tracey Ullman. Ona jest świetna :)
ps. przyjemniejszym filmem wydają mi się "Złote czasy radia", które też są utrzymane w konwencji lat 20. (to tak jakby ktoś miał dylemat, co oglądnąć.)